|
|||
Górnik Wałbrzych - Thorez Wałbrzych |
|||
|
Bramki: 1:0 - Sznajder
THOREZ: Szeja - Cieszowiec, Zajdel, F. Nowak, Stachuła, Kasprzyk, Kurczyk
GÓRNIK: Litwin - Żurawski, Paździor, Sznajder, Mszyca, Matyszczask, Weiss, Kempny (45, Chomej)
Sędziował:
Widzów:
W momencie, kiedy czytelnicy otrzymają niniejszy numer „Trybuny”, będą już znane wyniki XXVII kolejki spotkań II ligi, w której Górnik zmierzył się ze Stalą Mielec, a „Thorez” z Unią Racibórz. Niestety – ze względów technicznych – nie jesteśmy w stanie rezultatów tych spotkań uwzględnić w naszym komentarzu, dlatego też z konieczności musimy ogranicz c się do omówienia derbów. Nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło, będziemy bowiem mogli poświęcić więcej miejsca wydarzeniu, które było clou drugoligowej niedzieli, a dla Wałbrzycha stanowiło z całą pewnością wydarzenie sezonu.
Bądźmy sprawiedliwi: spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. Zwłaszcza pierwsza połowa stanowiła nader nudny spektakl. A zanosiło się na duże emocje. Już bowiem w chwilę po rozpoczęciu meczu ładna kombinacja ataku Górnika zakończyła się dość kąśliwym strzałem Weissa. Szeja zachował się jednak przytomnie i w dobrym stylu obronił. W 5 minucie akcja Matyszczak – Kempny stworzyła temu ostatniemu bardzo dobrą sytuacje strzałową, której jednak nie wykorzystał. Potem z boiska wiało nudą. Obserwowaliśmy mnóstwo niedokładnych zagrań, zwłaszcza niekończącą się serię niecelnych podań. Widać zresztą było, że zawodnicy obu zespołów są wyraźnie podekscytowani prestiżową wagą meczu. Chwile emocji przyniosła 16 minuta, kiedy po szybkiej akcji napadu „Thoreza” świetną główkę Stachuły w równie doskonały sposób obronił Litwin. Potem wszystko na długi czas wróciło do przeciętności. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy atak „Thoreza” wyraźnie się ożywił, a zespół gości osiągnął minimalną, tym niemniej wyraźną przewagę. Wreszcie w 40 minucie znowu byliśmy świadkami gorącego momentu, Kasprzyk przedarł się środkiem pola i z odległości około dwudziestu metrów oddał kapitalny strzał w bramkę. Piłka trafiła w poprzeczkę i wróciła na boisko. Od tej chwili zawodnicy „Thoreza” – jakby zachęceni – ruszyli do energicznego natarcia. A wówczas ich przewaga była już zdecydowana. Trójka Zajdel – Kasprzyk – Stachuła przeprowadziła w tym okresie kilka groźnych akcji, z których jednak żadna nie zakończyła się skutecznym strzałem. Obronie Górnika można zarzucić, że nie kryła dostatecznie ściśle, pozwalając napastnikom gości na względnie swobodne rozgrywanie piłek.
Po wznowieniu gry przez pięć minut niewiele działo się na boisku. Górnik wprawdzie próbował atakować, ale czynił to nie dosyć energicznie i za mało skutecznie. Dopiero w 53 minucie byliśmy świadkami udanej akcji gospodarzy. Sznajder przejął piłkę na środku boiska i zdecydował się na rajd. Minął kilku zawodników „Thoreza”, a następnie zagrał w lewą stronę do Weissa. Ten, mimo że był obstawiony, zdołał znaleźć lukę w obronie „Thoreza” i wypuścił niemal prostopadle piłkę Sznajderowi. Mały napastnik Górnika jak błyskawica wyskoczył z gąszczu zawodników i potężnym górnym strzałem nie dał absolutnie (...)*
bowiem zarówno Szeja, jak i jego vis a vis – Litwin mieli dobry dzień.
Od dwudziestej minuty drugiej połowy zarysowała się wyraźna przewaga Górnika. Atakował on wówczas często i dość łatwo przechodził obronę „Thoreza”, która zbyt wycofywała się na własne przedpole po akcjach ofensywnych własnego napadu. Zwłaszcza dużą swobodę posiadali skrzydłowi Górnika – Chomej i Weiss, którzy raz po raz z flanki atakowali bramkę (...) *
w stosunku do sytuacji, które stwarzał łatwo, a niekiedy również efektownie, jest zbyt mało skuteczny. „Thorezowcy” również organizowali dość często kontrataki, ale w miarę jak mecz zbliżał się ku końcowi, stawały się coraz bardziej nerwowe i chaotyczne. W dodatku w drugiej połowie meczu zginął gdzieś z pola widzenia Kasprzyk. Inna rzecz, iż wyleczony już Żurawski nie pozwolił bombardierowi z Białego Kamienia na zbytnią swobodę działania.
Derby nie są najlepszą okazją do konfrontacji umiejętności obu zespołów, jako że stawka spotkania na pewno wpływa ujemnie na dyspozycję psychiczną zawodników, którzy grają w takich razach zazwyczaj poniżej swoich umiejętności. W sumie mecz był przeciętny. Oba zespoły mają na swoim koncie lepsze spotkania w bieżącym sezonie. Czy zwycięstwo Górnika jest zasłużone? Gdyby bomba Kasprzyka dotarła do siatki, mogły potoczyć się inaczej. W sumie jednak – obiektywizm każe stwierdzić – że Górnik stworzył zdecydowanie znacznie więcej niebezpiecznych sytuacji podbramkowych, a jedną potrafił bez pudła wykorzystać. A zatem o tę decydującą bramkę był lepszy. Sumując wydarzenia, można zaryzykować twierdzenie – na podstawie względnie równorzędnego przebiegu gry – że mamy dwa dobre zespoły. Górnikowi co najwyżej życzylibyśmy większej skuteczności w linii napadu, jeżeli zamierza do końca walczyć o awans.
W stosunku do ubiegłych lat zaobserwowaliśmy poprawę atmosfery zarówno na boisku, jak i na widowni. Niepotrzebnym zgrzytem w końcowej fazie spotkania był niebezpieczny faul Kurczyka na Mszycy.
W zespole zwycięzców na wyróżnienie zasługują Litwin, Żurawski, Paździor, Sznajder, Mszyca, Matyszczask oraz do przerwy występujący Kempny. Po przerwie w skutek kontuzji miejsce jego zajął Chomej. W „Thorezie” dobry mecz zagrali Szeja, Cieszowiec, Zajdel, Franciszek Nowak, Stachuła i Kasprzyk.
„Trybuna Wałbrzyska” 04.06.1967
(...)* - w tym miejscu brakuje fragmentu tekstu z gazety. Zapewne przez nieuwagę został źle naklejone kolumny w Kronice Klubowej z tamtego okresu. Po dotarciu do pełnej wersji artykułu braki zostaną uzupełnione.
Oto tabela po 26 kolejce: