wiosna 1968 - II Liga

 

 

12 kolejka - 01.06.1968
II liga

Zagłębie Wałbrzych - Unia Tarnów

6:2 (6:0)

 

Zagłębie: Szeja (46, Musialik) - Dworniczek, Cieszowiec, Wyrobek, Pawlica, Zajdel, Kampa, Pawlik, Kasprzyk, Stachuła,  Cichosz (Szłykowicz)

Unia: Seylhubert (46, Janusz) - H. Blaga

Bramki dla Zagłębia: Pawlik (6, 20), Kasprzyk (12, 28), Cichosz (31), Stachuła (44)

Bramki dla Unii: H. Blaga (67, 70)

Widzów: 10 000

 

Ledwie się skończył mecz z Górnikiem Wałbrzych, a już trzeba było myśleć o kolejnym ... Wałbrzychu. Jaskółki czekał arcytrudny wyjazd do Zagłębia Wałbrzych , zespołu nadającego ton rozgrywkom. Unia miała z Zagłębiem porachunki z I rundy, kiedy to - przypomnijmy, uległa najbliższemu rywalowi na własnym stadionie /w obecności 10 tysięcy widzów !/ 1:2 po stojącym na bardzo wysokim poziomie meczu. Oczywiście po pierwszej rundzie na darmo szukalibyśmy w tabeli II ligi zespołu Zagłębia, jako że występował on wówczas jeszcze pod nazwą Thorez . W zasadzie z układu tabeli wynikało, że Zagłębie przystępowało do meczu z Unią z pozycji nowego I ligowca. Wszystko wskazywało na to, że Zagłębie będzie chciało przed własną widownią potwierdzić swoją klasę. Warto więc wyjątkowo przypomnieć skład zespołu, który faktycznie wkrótce miał występować na boiskach polskiej I ligi : w bramce świetny Szeja (reprezentant kraju), po przerwie zastąpił Go Musialik, Dworniczek, Cieszowiec, Wyrobek, Pawlica, Zajdel, Kampa, Pawlik, Kasprzyk, Stachuła i Cichosz (Szłykowicz). Mecz zasłużył sobie na wejście do jednej z naszych dodatkowych rubryk, ale teraz jeszcze nie zdradzę do której.

Trener Wałbrzyszan Sitko trzymał więc na uwięzi prawdziwe charty i pytanie brzmiało ,czy spuści je przeciwko Unii. Odpowiedź brzmiała - niestety tak. Zagłębie postanowiło w drodze do I ligi przetrzepać futerko unistom .Czas więc dodać, że mecz ten zasłużył sobie na miejsce w rubryce najgorsze mecze Unii. Może nie tyle ze względu na poziom zaprezentowany przez naszych pupilków, wszak gra się tak ,jak przeciwnik pozwala, ale z uwagi na stopień przetrzepania wspomnianego futerka. Zagłębie grało jak w transie. Są takie mecze, kiedy wszystko wychodzi. I gospodarze mieli taki dzień. Zarówno indywidualne akcje, jak i zagrania zespołowe były najwyższej próby, przeprowadzane na pełnych obrotach, tak, że nawet miejscowi kibice ,przyzwyczajeni do zwycięstw, przecierali oczy ze zdumienia.

Golobicie (od słowa gradobicie) zaczęło się szybko, bo już w 6 minucie. Pawlik zademonstrował solówkę, którą można porównać tylko do solowych popisów gitarzysty Jimi Hendrixa. Końcówka była równie elektryzująca - strzał nie do obrony i Seylhubert po raz pierwszy zginał kark po piłkę. Jeszcze nie zdążył się rozgrzać, a już 6 minut później musiał powtórzyć czynność wyjmowania piłki z siatki. Tym razem kapitalnym uderzeniem z woleja, z odległości 25 metrów popisał się Kasprzyk!!!.12 minuta meczu, a tu już 2:0 !!! I tym razem nie można mieć pretensji do postawy (lub raczej jej braku) Seylhuberta. Uff - odetchnijmy na chwilę - bo to naprawdę nie koniec popisów Zagłębia.

A może jednak lepiej mieć to szybko za sobą. W sumie dlaczego tylko ja, jako znający końcowy wynik mam się sam stresować ? . Zapraszam więc do wspólnego stresu.

Przy prowadzeniu 2:0 można było się łudzić, że Zagłębie zaspokoiło swoje żądze. Nic bardziej mylnego. To w czasie tego meczu powstało powiedzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zagłębie wyglądało nadal na głodnego ,wyposzczonego i spragnionego stwora. Przyciśnięte do muru Jaskółki coraz ciszej kwiliły. Był to nadal mecz do jednej /niestety tylko w przenośni/bramki .W 18 minucie w obozie tarnowian do głosu doszli optymiści. Mieli zresztą ku temu racjonalne przesłanki. Słusznie prawili, że skoro dotychczas bramki padały dokładnie co 6 minut, to fakt, że przy upływającej minucie 18 nie pada kolejna bramka jest co najmniej radosnym zwiastunem. Minuta 18 wlokła się niemiłosiernie, ale kiedy minęła bramka nie padła !!! Były więc podstawy do przynajmniej ostrożnego optymizmu, co odważniejsi wieszczyli nawet szybką zmianę sytuacji i udany wypad Unii. Na wieszczenia nie było jednak wiele czasu, bo w 20 minucie Zagłębie przeprowadziło kapitalną zespołową akcję wyprowadzając na czystą pozycję szczególnie zgłodniałego widać tego dnia Pawlika. Pawlik zachował kamienny spokój i po raz 3 umieścił piłkę w naszej bramce !!! Było 3:0 i zapowiadał się pogrom. I na tym się też nie zakończyło

Wynik po 20 minutach nie zapowiadał niczego dobrego, ale niezmienne pozostawało pytanie, czy Zagłębie będzie dążyło do podwyższenia wyniku. Unia wyglądała na zamroczoną ,a rywal nadal prezentował oblicze nienasyconego rottweilera. Gospodarze nie zmniejszyli tempa swoich akcji, a że finezji nadal im nie zbywało przyszłość Jaskółek malowała się w czarnych barwach. Kolejny gol wisiał na włosku, a wiadomo, że co wisi, nie utonie. To co się za chwilę stało mogłoby trafić do podręczników woo-doo, czarnej magii i okultyzmu razem wziętych. Pierwsza bramka padła po 6 minutach, kolejna po 6, trzecia z kolei po 8 minutach. Łatwo więc zgadnąć po ilu minutach padła kolejna !!!. Bo dodajmy, że padła. Oczywiście padła po kolejnych ... 8 minutach!!! W 28 minucie spotkania w roli głodnego wystąpił ...Kasprzyk. I tu kolejna prawidłowość. Bramki strzelali z zegarmistrzowską precyzją - Pawlik, Kasprzyk, Pawlik i ... Kasprzyk. Otumaniona Unia pozwoliła zawodnikowi gospodarzy na piękny indywidualny przebój, zakończony strzeleniem czwartego gola !!! Jak już mowa o prawie serii, zaraz dodajmy - nie ostatniego

Jeżeli ktoś liczył, że Unia, nie mająca już nic do stracenia podejmie skuteczną rywalizację, przeliczył się. Los był zresztą łaskaw dla niepoprawnych optymistów i niedługo trzymał ich przy nadziei. Kolejna bramka padła bowiem szybciej, niż się można było tego spodziewać. Wałbrzyszanie czekali na nią zaledwie ... 3 minuty !!! Tym razem akcję kolegów sfinalizował celną główką Cichosz. Jeżeli się ktoś pogubił przy liczeniu straconych goli, w największym sportowym smutku przypominam, że w 31 minucie Unia straciła 5 bramkę. Przegrywaliśmy 5:0 i zapowiadała się jedna z najczarniejszych połówek w historii klubu. Niestety to nie był koniec

Ponieważ 5 bramka padła w przeciągu 3 minut kolejnej należało się spodziewać po dalszych 3 minutach. Optymiści mówili, że po 13. Zagłębie po raz pierwszy dało satysfakcję optymistom z Tarnowa. Bramka padła po...13 minutach, a więc prawo czarnej serii dało jednak jakoś znać o sobie. Gola zdobył w 44 minucie Stachuła. Unia na kolanach! Przegrywaliśmy 0:6, a bynajmniej nie była to zima i nie był to hokej. Po raz pierwszy przypominając ten mecz nie napiszę \"ale na tym nie koniec\", ponieważ sędzia skrócił męki Jaskółek i wkrótce po golu odgwizdał przerwę. Dodać należy, że 6 bramkę puścił już nie Seylhubert, ale Janusz. Ten pierwszy uznał, że życiowy rekord puszczonych bramek ma już zapewniony i najwyraźniej nie zamierzał go śrubować. Dostojnym krokiem, z podniesioną głową opuścił bramkę i omijając szerokim łukiem przystanek o nazwie ławka rezerwowych zniknął w czeluściach szatni. Ponieważ chłopisko było z niego na schwał, a w II ligowym towarzystwie szeptano o jego sierpowym, którym miał powalić zawodnika Victorii Pawlika, na murawie panowała idealna cisza, a już zupełnie jak trusia zachowywał się napastnik Zagłębia (zdobywca 2 goli) o nazwisku... Pawlik. W oczach było nie było bardzo dobrego bramkarza czaiła się jednak sportowa złość i zawód, który zresztą towarzyszył wszystkim sympatykom Jaskółek. Janusz, który przez kilka minut spędzonych na boisku także nie zmarnował czasu i puścił gola, schodząc z murawy zapewne zastanawiał się co go czeka w drugiej odsłonie z rozpędzoną wałbrzyską lokomotywą. Wariantu Seylhuberta nie mógł już powielić - Unia oczywiście nie miała już w Wałbrzychu trzeciego bramkarza.

Na szczęście Zagłębie na drugą połowę wyszło wyraźnie rozluźnione. Zlekceważenie Unii pociągnęło za sobą znacznie więcej oddechu dla spanikowanej linii obrony. Także i Janusz wyraźnie nie miał ochoty iść w ślady swojego poprzednika i bronił w sposób, który pozwalał na wyróżnienie Jego postawy w pomeczowych komentarzach. Unia zorientowawszy się, że będący dotychczas poza jej zasięgiem zespół gospodarzy wyraźnie pofolgował, sama zaczęła szukać strzeleckich okazji. I sowicie się to opłaciło! W 67 minucie H.Blaga z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce Zagłębia !!! Co prawda gospodarze sygnalizowali spalonego, ale sędzia gola uznał. Unia przegrywała 1:6. Zanim Zagłębie się opamiętało Unia ponownie kąśliwie zaatakowała i... zdobyła drugiego gola !!! Stało się to w 70 minucie meczu, a strzelcem bramki był ponownie H.Blaga. 2:6 i 30 minut do dalszej poprawy wizerunku. Jaskółki zapewne chciały poprawić niekorzystny wynik, ale niestety po dwóch kubłach zimnej wody Zagłębie uznało, że dosyć tego hasania i radosną twórczość Jaskółek przerwało, przechodząc do dalszych ataków. Nie była to jednak taka nawałnica, jak w I połowie i tym razem Unia podbudowana rozwojem sytuacji i niezłą postawą Janusza nie dała sobie strzelić dalszych goli. Ostateczny rezultat 2:6 miał jednak swoją wymowę, a ponieważ w miarę rzadko Unia przegrywała w takim stosunku postanowiłem umieścić mecz w rubryce - najgorsze mecze Unii.

Jaskółka z Krakowa

==

Relację publikujemy za wiedzą i zgodą autora, który w oparciu o własne i brata notatki opisuje dziesiątki historycznych spotkań swojej drużyny. Wspomnienia można znaleźć na Unii Tarnów forum http://www.zksunia.tarnow.pl/forum/viewforum.php?f=1

wyszukał w sieci i obgadał sprawę z autorem Arek